Krajobraz po bitwie, czyli zapiski z połogu

7 listopada 2016
NA POMOC, czyli jak przetrwać (bliźniaczą) ciążę w 7 krokach
20 października 2016
Minimalistyczne podejście do ciążowej garderoby
14 listopada 2016

Udało się. Jest już po porodzie, wszystko poszło dobrze. Wydawało mi się, że to już koniec ciążowej ballady, ale nie. Przede mną jeszcze połóg.

Określenie, którego przed ciążą prawie nie słyszysz. A potem okazuje się, że będzie determinować pierwsze dni z dzieckiem. Dla większości świeżo upieczonych matek to pewnego rodzaju szok, o którym nadal nie mówi się za dużo. Oznacza on umowne 6 tygodni na dojście organizmu do siebie po okresie ciąży i porodu. Obkurczanie się macicy (czyli miesiączka na sterydach), ustabilizowanie produkcji mleka oraz rozszyfrowanie swojego miniaturowego ssaka przy jednoczesnej burzy hormonów i nieprzespanych nocach. Nie będę pisała o fizjologii ani właściwej pielęgnacji po porodzie, ale o tym jak ten czas wyglądał z mojej perspektywy.

Co mnie zaskoczyło?

Wydawało mi się, że mój połóg był bezproblemowy. Jednak dopiero kiedy upłynęło tych 6-7 tygodni poczułam, że mimo wszystko było ciężko. Pierwsze dni były pod znakiem pocenia się jak w tropikach i wilczego apetytu. Dodatkowo miałam trudności w poruszaniu się związane z gojącą się raną oraz bólem pleców, który utrzymywał się jeszcze przez kilka tygodni. Sądziłam, że już tydzień po porodzie będę śmigać na spacery, ale tak naprawdę dałam radę normalnie chodzić dopiero jakieś 3 tygodnie później.

Niespodzianką było też to, że pierwsze 5-6 dni chodziłam jak w stanie upojenia. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak spokojna i opanowana, a jednocześnie gotowa do czuwania nad dzieckiem. To ważne, bo w pierwszych dniach karmienie noworodka może zabierać nawet 8-10 godzin dziennie.

Do pewnego stopnia zaskoczył mnie również baby blues. Po początkowym okresie chilloutu poczułam prawie fizycznie jak opada fala ciążowych hormonów. Podobno 80 proc. kobiet przechodzi baby blues, zwykle w pierwszych dniach po porodzie. Świadomość, że nie jestem w tym sama, pomogła mi, kiedy zalewałam się bez przyczyny łzami. Baby blues to dosyć przerażające przeżycie, ale o ile smutek trwa tylko kilka – kilkanaście dni dobrze jest się wypłakać, przytulić do partnera i wykorzystać drzemkę dziecka na chwilę dla siebie. Ważne jest wsparcie otoczenia. Mój mąż powtarzał i mnie i wszystkim dookoła jaką jest świetną mamą i chociaż w tamtym momencie zupełnie się tak nie czułam, bardzo mi to pomogło.

Jak się przygotować na pierwszy tydzień w domu?

Przed porodem koleżanka opowiadała mi, że kiedy w pierwszych dniach w domu nie miała na nic czasu, uratowały ją pierogi od teściowej. Myślałam, że przesadza, ale teraz wiem, że przygotowanie na zapas obiadów to podstawa. W te początkowe dni po wyjściu ze szpitala czułam się skołowana i wiecznie głodna! Czasu na zrobienie posiłku od podstaw było niewiele, a zjadanie gotowych dań wiązało się z wyrzutami sumienia (chemia! mało witamin! odgrzewanie w mikrofali!). Dlatego warto zrobić i zamrozić na zapas kilka-kilkanaście posiłów łatwych do odgrzania typu zupa czy leczo albo umówić się, że przez ten okres ktoś będzie Ci przygotowywał domowe jedzenie. Poza zdrowymi obiadami dobrze jest też zadbać o przekąski, przydatne zwłaszcza w trakcie nocnego karmienia.

Kolejnym krokiem jest duży zapas wody i podstawowych rzeczy dla dziecka, typu pieluchy czy czyste i wyprasowane ubranka. Woda potrzebna jest szczególnie w trakcie karmienia, kiedy pragnienie potrafi być niesamowite, a ciężko udać się do kuchni z maluchem przy piersi. Warto postawić butelkę wody w każdym pomieszczeniu, w którym się karmi. Ubranka na pierwsze dni powinny być zapinane na całej długości. Są najwygodniejsze do zakładania dla jeszcze niezdarnego i przerażonego rodzica.

Podstawą jest również obecność partnera. Warto z nim uzgodnić, że zostanie w domu przez pierwsze dni. Osobom pracującym na etacie przysługuje 2 tygodniowy tacierzyński. Można również poprosić w szpitalu o specjalne zwolnienie do opieki nad żoną (np. jeśli jest po cesarkim cięciu). Jeśli partner nie może zostać, dobrze jest uzgodnić taki tryb dnia, żeby mógł jak najwięcej pomóc. Tutaj liczą się nawet drobiazgi typu przygotowanie herbaty czy kanapki, wyręczenie przy zmianie pieluszki czy podłożenie poduszki w trakcie karmienia. W pierwszych dniach, kiedy co chwila się sprawdza, czy maleństwo oddycha, warto mieć kogoś kto będzie trzymał straż w trakcie prysznica czy wizyty w toalecie.

Początki z dzieckiem to nie jest czas, kiedy jest się najbardziej zadbaną kobietą, ale opłaca się wyznaczyć sobie minimum pielęgnacyjne. Nie oszukiwałam się co do tego, że będą pięknie umalowaną położnicą z nienagannym manicurem. Obiecałam sobie jednak, że będę codziennie myła zęby, brała prysznic (wreszcie 10 minut tylko dla siebie!), wsmarowywała olejek pielęgnacyjny i czesała się. Niby nic a dzięki temu czułam się w miarę zadbana. Tutaj kolejna niespodzianka, ponieważ po porodzie wygląda się naprawdę pięknie (miks szczęścia i hormonów), więc nawet minimalna obsługa powoduje, że można poczuć się dobrze.

Na koniec najważniejsze, czyli sen. Wszystkie porady dla młodych matek mówią, żeby spać w trakcie drzemek dziecka. I to jest dobry pomysł, szczególnie, że początkowo dziecko budzi się co 2-3 godziny na posiłek, więc nie ma mowy o długim, nieprzerwanym śnie. Wbrew pozorom noworodek jest dosyć bezproblemowy, więc na kilka dni można sobie odpuścić większość domowych obowiązków i skupić się na spaniu i karmieniu.

Uff, to refleksje tylko z pierwszego tygodnia połogu. W kolejnym wpisie pomysły na kolejnych 5 tygodni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.