Jesteś kobieca w dresie czy w sukience?

Czego się nauczyłam dzięki macierzyństwu
27 lutego 2017
8 trików ułatwiających organizację domu z małym dzieckiem
13 marca 2017

Zbliża się Dzień Kobiet. Pojawiają się stragany z tulipanami, w gazetach artykuły o kobiecości, a sklepach wystawki z czekoladkami. A ja zastanawiam się co znaczy bycie kobietą. Kobietą po urodzeniu dziecka.

Kiedy zaczęłam pisać ten tekst, wyszło mi kilkanaście tysięcy znaków i końca nie było widać. Bo bycie kobietą oznacza przecież mnóstwo spraw. Postanowiłam się zatem zawęzić do kwestii wyglądu, bo to dla wielu osób oznacza kobiecość. Kobiecość równa się noszeniu sukienek, szminki i obcasów lub po prostu schludnemu i estetycznemu wyglądowi. Z czym się zgadzam i nie zgadzam.

Natomiast macierzyństwo wydaje sie uosobieniem kobiecości. W ciąży nawet szczupłe dziewczyny o chłopięcej figurze nabierają krągłości. Często gęstnieją włosy, rozjaśnia się cera. A czy może być coś bardziej kobiecego, niż matka z niemowlęciem w ramionach? Jednocześnie młode matki często zarzucane są radami, by nie zapominały o swojej kobiecości, nadal się "starały". Czy zatem macierzyństwo sprzyja byciu kobiecą?

Niedługo po porodzie rozmawiałam przez Internet z koleżanką. Mówiłyśmy trochę o dzieciach, trochę o jej sprawach, aż padło pytanie "Ale teraz się chyba nie zaniedbasz?". Spojrzałam w dół. Dres jest, trochę wyciągnięta bluzka jest. Włosy w kucyk. Bez makijażu. Czy jestem już zaniedbaną Matką-Polką?

Kilka miesięcy później. Karmię dzieci. Jedna rączka trafia do papki z marchewką, po czym ląduje na mojej bluzce. Słyszę komentarz: "Bo przy dzieciach to nie ma co się stroić". Patrzę w dół. Zwykłe jeansy i zwykła bluzka (świeżo uprana). Pomalowane rzęsy. Czy ja się stroję?

Bycie matką jest trudne. A do tego nadal jest się kobietą. Co oznacza, że ludzie oceniają Cię za wygląd. Na forach internetowych roi się od komentarzy o zaniedbanych matkach w wytartych dresach, co to idą na spacer i nawet się nie umalują. Tu pada pytanie. Czy kobieta musi się malować? Czy komentuje się każdą osobę na ulicy, że dawno nie była u fryzjera lub nie jest ubrana jak spod igły? Natomiast młode matki można bez skrępowania obgadać. Co jest dodatkowo okrutne, bo przecież ten symboliczny poplamiony dres z dużym prawdopodobieństwem oznacza, że kobieta jeszcze nie wróciła do formy po porodzie, jest przemęczona lub zwyczajnie ma dosyć. Albo lubi dres i ma w nosie czyjeś opinie.

Jednocześnie pod zdjęciami modelek z niemowlakami, umalowanych i gotowych by w superformie wyjść na wybieg pojawiają się uwagi, że pewnie dzieci zaniedbują i tylko latają na siłownię, zamiast spędzać czas z maluszkiem. Czy jest coś złego w tym, że szybko zaczyna się o siebie dbać? Dla mnie powrót do formy nie był priorytetem, ale ważne było dbanie o kondycję skóry, wcieranie regularnie olejków i balsamów. Rozumiem jednak, że dla kogoś błyskawiczne zrzucenie pociążowych kilogramów i triumfalne wbicie się w ulubioną spódnicę będzie znakiem, że się nad czymś panuje w tym chaotycznym czasie.

Jaki z tego wniosek? Że cokolwiek zrobisz, komuś się to nie spodoba. Dlatego napiszę wprost: po ciąży lubię wyglądać bardziej "kobieco". Przed ciążą nie byłam ani bardzo zadbana, ani bardzo zaniedbana. Ot, taka zwyczajna. W czasie ciąży zachciało mi się malować, częściej niż przedtem. Po urodzeniu dzieci nabrałam zwyczaju, żeby codziennie robić delikatny makijaż, częściej zakładam biżuterię. Dzięki temu czuję się "ogarnięta". W tym samym czasie nie miałam problemów z tym, że zdarzało mi się iść w dresie po bułki lub w legginsach na spacer. Obecnie nadal lubię siedzieć w domu w spodniach dresowych, bo tak mi wygodniej. Może wiosną zamienię je na spódnicę. A może nie.

Komentarze są wyłączone.