Dlatego, żeby nie zginąć pod natłokiem bałaganu i totalnego chaosu oraz mieć trochę czasu dla siebie i na swoje hobby, staram się skorzystać z kilku pomysłów ułatwiających życie.
Mało rzeczy, mało problemów
Nie nazwałabym się minimalistką, ale staram się sukcesywnie redukować liczbę rzeczy. Rachunek jest prosty. Dużo przedmiotów to dużo sprzątania, mycia, wycierania. Chociażby takie naczynia. Mając kilka talerzy chcąc nie chcąc musisz je zmywać na bieżąco. Mając ich dużo i tak musisz je kiedyś pozmywać, ale wcześniej narośnie Ci gigant góra, która samym wyglądem zniechęca. Plus mniej rzeczy na wierzchu to mniej rzeczy, które ciekawski maluch może ściągnąć.
Dobrym testem, na to czego naprawdę potrzebujesz, jest przeprowadzka. Jeśli część rzeczy trzyma się w pudłach pół roku po zmianie mieszkania, to znaczy, że raczej tego i tak na co dzień nie używamy.
Odkładania na miejsce i robienie wszystkiego od razu
Jak pisałam już wcześniej, posiadanie dzieci nauczyło mnie robić wiele rzeczy od razu. Takie drobiazgi jak wkładanie naczyń do zlewu/zmywarki, ubrań do kosza, czy rozpakowanie zakupów, zajmują chwilę, ale jeśli nie zrobi się ich od razu, kołaczą się nam z tyłu głowy.
Drugą sprawą jest przypisanie rzeczom ich miejsca i konsekwentne odkładanie ich na miejsce. Maluch potrafi przyciągnąć miskę z kuchni do sypialni a suszarkę do toalety, więc jeśli nie wie się, co gdzie powinno leżeć, może zapanować niezły chaos. Dobrym pomysłem jest posiadania w każdym miejscu, gdzie dzieci się bawią, pojemnika na zabawki, żeby można je od razu odłożyć.
Listy, listy, listy
Guru minimalizu, Dominique Loreau, napisała książkę poświęconą wyłącznie sztuce sporządzania list. Nie jestem aż taką fanatyczką, aby spisywać wszystko, jednak wiele pomysłów na listy jest naprawdę przydatnych.
Staram się robić zakupy przez Internet, ale i tak czasem muszę chodzić do sklepów. Zazwyczaj jak na złość dzieci się wtedy budzą i wymagają uwagi, a ja latam z wózkiem jak oszalała, wrzucając co popadnie. Dlatego lubię robić w telefonie listy rzeczy do kupienia. Spisuję je w wolnej chwili, na przykład na spacerze. Na zapas planuję posiłki, dzięki czemu wiem, co i ile kupić. Dodatkowo staram się przygotować obiad na dwa-trzy dni, żeby nie gotować codziennie.
To są nie tylko listy zakupów, ale także pytań do lekarza lub do zadania w urzędzie. Robię również listy dziecięcych ubranek (przy dwójce potrzeba ich naprawdę dużo). Dzięki temu, że orientuję się ile mam spodenek, body itd., w trakcie zakupów wiem co uzupełnić lub mogę podpowiedzieć, co by nam się przydało.
Podział obowiązków obowiązkowy
W kwestii zajmowania się domem ważne jest podzielenie się obowiązkami. Na osobę, która zostaje w domu z dziećmi, spada zwykle większość domowych spraw. To nie znaczy jednak, że należy się z tym godzić. Lubię czytać opinie niań, które nie chcą dodatkowych zadań jak gotowanie, aby móc skupić się tylko na dzieciach. Wiadomo, że nie we własnym domu to nie zadziała, ale pokazuje, że ciężko dać dziecku 100 proc. uwagi i prowadzić perfekcyjny dom.
U mnie sprawdza się model scedowania na partnera nielubianych obowiązków (jak mycie wanny). Zwykle są to rzeczy, które robi się rzadziej, ale większego kalibru. Jeśli ma się taką możliwość, można zatrudnić kogoś do pomocy np. przy myciu okien.
Tutaj dodałabym również punkt o proszeniu o pomoc i umiejętność jej przyjmowania. Często bliscy oferują wsparcie i warto z niego skorzystać. Jednocześnie dobrze pamiętać, że każdy rozumie pomoc inaczej. Mam koleżankę, której bratowa zaproponowała pomoc tuż przed porodem. Koleżance zależało na czystych szybach i poprosiła o ich umycie, na co usłyszała, żeby kogoś wynająć. Nigdy więcej nie poprosiła o pomoc.
Odpuść sobie
Odkąd bliźnięta skończyły 5 miesięcy, nie prasuję. Niczego nie prasuję. Po części dlatego, że przy okazji przeprowadzki wyrzuciłam starą deskę i nie kupiłam nowej, a po części, bo mi się nie chce. Nie uważam tego za ważne. Zapewne jakbym miała znaczące spotkanie, to bym coś uprasowała, ale na razie mi się nie trafiło.
Każdy ma coś co uważa, że powinien robić, ale koniec końców nie jest to dla niego kluczowe. Czy to prasowanie, czy układanie ozdobnych poduszek, czy przesypywanie mąki z torebki do ozdobnej puszki. Fajnie robić te rzeczy, ale jeśli kosztuje Cię to więcej energii, niż daje przyjemności, odpuść sobie.
Efektywne wykorzystanie czasu i brak pustych przebiegów
Staram się robić wiele rzeczy z dziećmi. Przykładowo uwielbiają odkurzanie i chociaż czasami przeszkadzają (kładąc się z lubością na odkurzaczu), to jednak jest to coś co możemy robić razem. Biegając po mieszkaniu staram się również ogarnąć kilka rzeczy na raz. Idąc z sypialni zabrać do łazienki brudne skarpetki, z łazienki do kuchni brudne pieluchy a z kuchni do salonu kubek herbaty. Wykorzystuję także drzemki dzieci, ale próbuję się nie przeznaczać całych na domowe obowiązki, tylko na odpoczynek lub pracę.
Jednocześnie nie wierzę w wielozadaniowość. Uważam, że lepiej skupić się na jednym zadaniu i doprowadzić je do końca, niż rozgrzebać kilka rzeczy i porzucić je, bo dziecko się obudziło albo trzeba wychodzić. Ewentualnie dzielę obowiązki na mniejsze fragmenty, które mogę wykonać w wolnym czasie.
A jakie Wy macie patenty na organizację życia domowego?