Cesarskie cięcie. Jak wyglądają przygotowania i operacja.

10 kwietnia 2017
Z czego zrezygnowałam po urodzeniu dzieci (i nie żałuję)
4 kwietnia 2017
Cesarskie cięcie. Proces dochodzenia do siebie
26 kwietnia 2017

Przed cesarkim cięciem (CC) nie miałam pojęcia jak wygląda cała procedura przed operacją. Tutaj opisuję wszystko krok po kroku.

Gwoli wyjaśnienia. Miałam cesarskie cięcie z uwagi na ciążę bliźniaczą, w której dzieci dzieliły jedno łożysko. Poród siłami natury byłby w tym przypadku niemożliwy lub wiązałby się z dużym ryzykiem. Moje CC było planowane, więc różni się od przypadków, kiedy poród naturalny kończy się cięciem.

Opisuję tylko swój przypadek, który przebiegł bez komplikacji. Jeśli jednak ktoś ma wrażliwy żołądek, niech nie czyta dalej, bo będzie o zastrzykach w kręgosłup i krojeniu. W tym poście skupię się na przygotowaniach i samym CC, a w kolejnym na okresie dochodzenia do siebie i moich wnioskach.

Wiadomość o tym, że będę miała CC była dla mnie drugim szokiem, zaraz po informacji o ciąży mnogiej. Zawsze wyobrażałam sobie, że będę rodziła naturalnie. Powieści porodowe mnie przerażały, ale jednocześnie fascynowały. Ponadto cesarskie cięcie miało być pierwszą operacją w moim życiu, więc CC było dla mnie jedną wielką niewiadomą.

Jak wyglądają przygotowania?

Na cesarskie cięcie trzeba się zapisać kilka tygodni wcześniej i to, w którym odbędzie się szpitalu, zależy od dostępności terminów. Do szpitala trafiłam kilka dni przed planowanym terminem CC z uwagi na konieczność podania sterydów na rozwój płuc maluchów. Założono mi również wenflon na rękę, który towarzyszył mi jeszcze kilka dni po porodzie.

Dzień przed porodem miałam rozmowę z anastezjolog, która wypytała mnie o nadwrażliwość na leki, czy miałam już znieczulenie i udzieliła mi informacji, że nie mogę jeść i pić kilkanaście godzin przed operacją. O ile z jedzeniem nie było problemów, to brak możliwości picia był męczący (a i tak cieszę się, że nie rodziłam w lato).

W dniu porodu zostałam ogolona z górnej lini włosów łonowych (można użyć własnej maszynki), założono mi cewnik (nieprzyjemne, ale do wytrzymania), ubrałam specjalną koszulę i zostałam zawieziona na salę operacyjną piętro niżej. Mogłam zabrać ze sobą telefon komórkowym, który oczywiście został odłożony na bok w trakcie operacji.

Jak wygląda operacja?

Na sali operacyjnej czułam się trochę zagubiona, w tłumie kręcącego się personelu. Anastezjolog, inny niż dzień wcześniej, wbił mi najpierw igłę ze znieczuleniem, które miało mnie znieczulić przed wbiciem igły w kręgosłup. W trakcie planowanego CC używa się znieczulenia zewnątrzoponowego i podpajęczynówkowego. Następnie musiałam się mocno pochylić do przodu i wygiąć kręgosłup w łuk, aby wbili mi igłę w kręgosłup. Dużo nasłuchałam się o tym znieczuleniu i bałam się momentu wbicia igły, ale dzięki wcześniejszemu znieczuleniu niczego właściwie nie poczułam.

Następnie leżałam kilka minut na stole, podczas gdy trwały przygotowania. Miałam lekki moment paniki i serce mi szybko waliło, ale nie czułam nic od pasa w dół. To znaczy nie czułam bólu, bo jednak czuć szczypce i jak otwierana jest skóra oraz moment szarpania i wyjmowania dzieci.

Na szczęście nie widziałam samej operacji, bo byłam odseparowana parawanem. Usilnie starałam się również nie patrzeć w górę, bo słyszałam o przypadkach, kiedy widać było całą operację odbijającą się w lampie. Słyszałam jednak rozmowy lekarzy i mogłam z nimi swobodnie rozmawiać.

Po jakiś 10 minutach usłyszałam krzyk pierwszego synka a pielęgniarka przyniosła mi jego główkę do pocałowania. Minutę później pojawił się drugi. Zszywanie zajęło kolejnych 30-40 minut, ale w emocjach w ogóle nie czułam upływającego czasu. W tym czasie chłopcy byli ważeni i badani. Tak zaczęła się nasza wspólna przygoda.

Komentarze są wyłączone.