O czym mówię, kiedy mówię, że macierzyństwo bywa trudne

11 lipca 2017
Jak przygotować mieszkanie na narodziny dziecka?
3 lipca 2017
Jak wyjść do restauracji z niemowlakiem i nie zwariować?
18 lipca 2017

Trudy macierzyństwa. Można by o nich napisać książkę lub przynajmniej długiego smsa do przyjaciółki w środku bezsennej nocy. Oto dlaczego bywa ciężko być rodzicem (nawet, jeśli kocha się swoje dziecko do obłędu).

Ostatnio z koleżanką i jej dzieckiem oraz moimi maluchami poszłyśmy do kawiarni dla rodziców, potem na spacer i na plac zabaw. Pomyślałam sobie, że jakbym komuś opisała ten dzień, to stwierdziłby, że mam ciągłe wakacje. W rzeczywistości spocona po setnej próbie uchronienia dziecka przed zjedzeniem peta z placu zabaw i wypiciu zimnej kawy marzyłam tylko o powrocie do domu i niezakłóconym śnie. No, ale czemu właściwie rodzice narzekają?

Fizyczny ból

Większość 20- i 30-latek nie ma większy problemów zdrowotnych, a ból fizyczny kojarzy się im z zakwasami po treningu. Ciąża to zmienia. Zaczyna się od ciążowych mdłości, skurczy, zgagi i puchnących kostek. Potem nadchodzi ból związany z porodem i połóg. Następnie mniej lub bardziej udane próby karmienia piersią, czasem powiązane z zapaleniami czy krwawieniem sutków.

Kiedy wydaje się już, że będzie dobrze, dziecko zaczyna poznawać świat. Najchętniej wkładając Ci palec w oko lub ciągnąc za włosy, drapiąc lub gryząc. Do tego dochodzą problemy z kręgosłupem od dźwigania oraz rozluźnienie stawów po ciąży. Nie wspomnę już o szeregu innych "przyjemności", które można mieć jak wypadanie macicy, nietrzymanie moczu itd.

Niewyspanie

Sztandarowe narzekania rodziców to oczywiście brak snu. U niektórych przesypianie nocy przychodzi po kilku miesiącach, u innych po roku lub dłużej. Oczywiście można się do tego przyzwyczaić, ale są momenty, kiedy organizm nie daje już rady (ząbkowanie lub chorowanie z budzeniem się po kilkanaście razy w nocy). Przed dziećmi po zarwanej nocy można było jakoś odespać lub chociaż przejść na mniejsze obroty. Z dzieckiem to niemożliwe. Nawet padając na twarz i mając nerwy jak postronki trzeba być kochającym, troskliwym i uważnym.

Tornado emocji

Dziecko to mnóstwo miłości i szczęścia. To również amplituda emocji, której nie doświadczyłam od nastoletnich czasów. Jest wielka miłość i rozpacz nie do opisania. Są momenty, kiedy myślę, że mogłabym spędzić życie na przytulaniu synków i chwile, kiedy jestem gotowa wyemigrować do Australii (chociaż boję się pająków). Ta różnorodność i intensywność uczuć to jedna z rzeczy, na które nie byłam przygotowana.

Nuda i powtarzalność

Czasami przypomina to Dzień Świstaka. Przygotować posiłek. Paćka na podłogę. Zetrzeć. Wytrzeć blat, buzie, śliniak. Przebrać. Nastawić pranie. Powtórzyć. Wiadomo, że w życiu przeddzieciowym też było dużo powtarzalnych obowiązków i rutyny, ale było ich zdecydowanie mniej, a ich odpuszczenie nie groziło zmienieniem domu w totalny chlew.

Poczucie winy

Może je wywołać wszystko i wszędzie. Że dziecko ma brudną buzię na spacerku, że jeszcze nie chodzi i używa smoczka, że jada nieekologiczne jedzenie (lub, o zgrozo, ze słoiczka). Czasami mam wrażenie, że każdy katarek czy problem z brzuszkiem to też moja wina.

Wydatnie pomagają w tym bliscy (dlaczego nie założyłaś mu sweterka? Przecież jest tak zimno, na pewno się zaziębi) i Internet (jak mogłaś podać dziecku parówkę? Czy Ty wiesz, wyrodna matko, jakie są tam świństwa?). Krytyka, nawet niezasłużona, budzi poczucie winy, bo jako matka chciałabym zawsze dać z siebie 100 proc. energii, uwagi, czasu.

Do tego dochodzi społeczna ocena. Potępiające spojrzenie jak dziecko zapłacze w komunikacji publicznej lub jak ktoś przepuści Cię w kasie pierwszeństwa. Niechętny wyraz twarzy jak wejdziesz do kawiarni z dzieckiem lub zajmiesz przy kimś miejsce w pociągu. Gromada znawców, którzy wiedzą dlaczego Twoje dziecko płacze, chociaż widzieli je tylko 5 sekund.

Ciężar odpowiedzialności

Zostając rodzicem bierzesz odpowiedzialność za życie swojego dziecka. Przez pierwsze kilkanaście lat musisz podejmować za nie najważniejsze decyzje. Za kogoś kto jest całkowicie bezbronny i w pełni zdany na Twoją wiedzę, doświadczenie, mądrość. Te decyzje mogą zaważyć na jego życiu, zdrowiu, rozwoju.

Pamiętam jak przy wypisie ze szpitala nie mogłam uwierzyć, że ktoś mi powierza dziecko i to bez instrukcji obsługi. Skąd mam wiedzieć co robię dobrze a co źle? Kiedy trzymać się oficjalnych zaleceń, kiedy je odpuszczać i szukać alternatyw? Szczepić, nie szczepić, jak szczepić? Jak rozszerzać dietę, jak ubierać, kiedy zostawić pierwszy raz u babci, posłać do żłobka czy wynająć nianię? Można przeczytać setki artykułów i tysiące komentarzy w Internecie, a i tak koniec końców samemu trzeba podjąć decyzję, mając nadzieję, że będzie właściwa.

Uff. To moja lista macierzyńskich trudów. Zgadzacie się z nimi?

Komentarze są wyłączone.